Paullina Simons "Ogród letni"

 Kliknij, aby przeczytać również





Tatiana i Aleksander przeszli przez największe piekło, jakie rozpętało się z XX wieku. Po latach separacji zrządzeniem losu znaleźli się razem w Ameryce, krainie swoich marzeń. Mają wspaniałego syna Anthony'ego. Udowodnili sonie nawzajem, że ich miłość jest silniejsza od zła, które zapanowało nad światem. Czy w nowym kraju uda im się zbudować nowe życie i nowe szczęście.

 

źródło opisu: literia.pl

źródło okładki: zdjęcie własne


Moja opinia:

Ogród letni jest największym parkiem w St. Petersburgu, miejscem spotkań wielu mieszkańców miasta, oraz niewątpliwą atrakcją turystyczną.
Jest to również tytuł trzeciego tomu bohaterów cyklu „Jeździec miedziany” autorstwa Paulliny Simons.
Tatiana i Alexander wielokrotnie spotykali się w tym kultowym punkcie Leningradu.
Czy daleko od miejsc tak sobie znanych z młodości, będą w stanie odnaleźć własny „Ogród letni”?
Zapraszam do zapoznania się z moją opinią…
 
Jak pamiętacie zapewne z książki „Tatiana i Aleksander”, tytułowa bohaterka, odnalazła swego męża i sprowadziła Go do ojczyzny, do USA.
Na początku często zmieniali miejsce pobytu, podróżowali, wiedli w miarę beztroskie życie.
Wyrwany ze szponów wojny mężczyzna, musiał radzić sobie z lękami, traumą wojny, własnym zamknięciem, wycofaniem, zahamowaniami.
Współcześnie zapewne zdiagnozowano by u Aleksandra Barringtona Zespół stresu pourazowego i poddano Go psychoterapii.
Mężczyzna miał jednak przy sobie tylko(albo aż!) kochającą, wspierającą Tatianę…
Jak młodzi małżonkowie poradzili sobie z demonami przeszłości?
Po pewnym czasie, takiego „wędrownego” życia, decydują się osiąść w Phoenix, co było zawsze marzeniem Tatiany.
Tutaj zaczynają się problemy dnia codziennego…
Oboje podejmują pracę-Tania jako pielęgniarka, Aleksander w firmie budowlanej.
Choć często się sprzeczają, Aleksander zrobiłby wszystko dla swojej kobiety, nawet złamał prawo…
Do jakich czynów jest w stanie posunąć się główny bohater w obronie swojej rodziny?
W późniejszym okresie Szura zakłada własną firmę i w dość krótkim czasie staje się ważną osobą w mieście.
Jak Alex i jego żona poradzą sobie z życiem towarzyskim wielkiego miasta?
Nie omijają ich również problemy życia małżeńskiego, co wywołuje dosyć częste konflikty, które próbuje łagodzić dorastający syn pary-Anthony.
Muszę przyznać, że Paullina Simons poświęciła sporo miejsca i opisała dość kwieciście awantury małżeńskie w domu Barringtonów.
Gdy czytałam opis tych scen, bohaterowie kojarzyli mi się ze stereotypowym rosyjskim związkiem: On-brutalny i apodyktyczny, Ona-uległa i zgadzająca się na wszystko: przemoc(fizyczną i psychiczną), górowanie nad sobą.
I choć wiele czytelniczek tej sagi jest zachwyconych postacią Alexandra, ja zdecydowanie do Nich nie należę….
 
Po jak dla mnie ciut zbyt długich opisach kłótni małżeńskich, mamy kolejny przeskok czasowy….
Autorka przenosi czytelnika do połowy lat 60-tych XX wieku…
Ant właśnie skończył szkołę, jest utalentowanym sportowcem i postanawia co zrobi ze swoją przyszłością.
Jest to decyzja spotykająca się z ogromnym sprzeciwem rodziców.
Co takiego postanowił Anthony?
Okazuje się, że aby ratować życie syna Sasza musi złamać obietnicę daną Tani i sobie samemu wiele lat wcześniej.
Przy okazji Barringtonowie poznają tajemnicę swojego syna.
Co takiego ukrywał młody człowiek, przez wiele lat?
W tej części „złapałam” autorkę na „delikatnej nieścisłości”, o której nie mogę nie wspomnieć.
Mianowicie pierworodny syn Tatiany był ponoć utalentowanym tenisistą, trenowanym przez Arthura Ashe’a…
Cóż Paullina Simons użyła wielkiego nazwiska, wręcz ogromnego… Szkoda tylko, że chronologia wydarzeń trochę się nie zgadza.
Otóż Artur Ashe był rówieśnikiem stworzonej przez nią postaci, status profesjonalnego zawodnika otrzymał rok po opisanych w książce wydarzeniach, a co tu dopiero mówić o coachingu.
Wiem, że twórczość Pani Simons to fikcja literacka, a opisane przeze mnie fakty są, dla większości czytelników, zupełnie nie istotne, lecz jako miłośniczka białego sportu nie mogłam o tym nie napomknąć.

Kolejna odsłona historii rodu Barringtonów to końcówka ubiegłego wieku- Tatiana i Aleksander spotykają się ze swoimi dziećmi i wnukami przy świątecznym stole, w Święto Dziękczynienia.
Niestety, losy wnucząt i dorosłych dzieci pary poznajemy na jakiś 40-stu ostatnich stronach historii.
Biorąc pod uwagę, że całość utworu liczy sobie ich ponad 800 jest to dla mnie, rażąca dysproporcja.
Osobiście, wolałabym mniej szczegółowe opisy kłótni Aleksandra i jego żony, a więcej wydarzeń z życia ich bliskich, kolejnych pokoleń.
Wszystkie części przeplatane są wspomnieniami Tatiany z jej dziecięcych, beztroskich wakacji.
Jakie przygody miała Tatiasza w dzieciństwie?
O tym wszystkim dowiecie się czytając „Ogród letni”.

Książka podobała mi się hmm… bardzo średnio, niestety.
Mimo to żałuję, że to już(niemal) koniec moich spotkań z Tanią… Choć czeka mnie jeszcze jedno, króciutkie…
 

Komentarze