Paullina Simons "Sześć dni w Leningradzie"



Paullina Simons urodziła się w Leningradzie, ale w 1973 roku jako dziesięcioletnia dziewczynka wyjechała wraz z rodziną ze Związku Radzieckiego; jak sądziła, na zawsze. W 1998 roku wróciła jednak, żeby zbierać materiały do powieści Jeździec Miedziany. Podczas sześciu dni pobytu w Petersburgu towarzyszył jej ojciec, Jurij Handler, szef sekcji rosyjskiej Radia Wolna Europa. Dla obojga była to podróż sentymentalna: powrót do dawnych, dobrze znanych miejsc i spotkania z przyjaciółmi. W rodzinnym mieście Paullina uświadomiła sobie, że tak naprawdę Leningrad będzie nosić w sobie do końca życia, bo choć w młodości rozpaczliwie starała się zostać Amerykanką, jej dusza pozostała rosyjska.

źródło opisu: literia.pl
źródło okładki: literia.pl

Moja opinia:

Od jakiegoś już czasu zbierałam się by rozpocząć swoją przygodę z prozą amerykańskiej pisarki, rosyjskiego pochodzenia, czyli Paulliny Simons.
Jest to autorka bestsellerowego cyklu „Jeździec miedziany”.
Warto wspomnieć, że słynna trylogia o losach Tatiany i Aleksandra, ma swój prequel w postaci dwóch książek opisujących losy Saszy.
Powstała też książka o podróży, która wszystko zapoczątkowała.
Zamierzam przeczytać cały cykl po kolei…
Więc zaczynajmy…
Jurij Lwowicz, ojciec autorki był pracownikiem Radia Swoboda, dzięki czemu mógł załatwić córce wizę umożliwiającą wyjazd do St. Petersburga.
Paullina wyemigrowała z Rosji z całą rodziną, gdy miała 10 lat.
Gdy chciała napisać historię miłosną, rozgrywającą się w czasie II Wojny Światowej, poczuła że musi odwiedzić rodzinny kraj, zobaczyć strategiczne miejsca…
I tak podczas podróży poświęca czas na podziwianie pomnika „Jeźdźca miedzianego”(pomnik cara Piotra I), piękna „Ogrodu letniego”(reprezentacyjny ogród w St. Petersburgu).
Okazuje się jednak, że Leningrad, choć zmienił nazwę na „St. Petersburg”, to sam w sobie niewiele się zmienił przez ćwierć wieku, kiedy to ostatnio widziała go autorka.
Kobieta przyzwyczajona do wygodnego życia w Teksasie, jest w moim odczuciu zniesmaczona stanem mieszkań w swoim mieście rodzinnym.
Rażą ją brudne toalety(im poświęciła w swojej książce sporo miejsca), pokoje w których żyją całe rodziny, ale to przecież z takiego właśnie miejsca się wywodzi.
Poprawę warunków bytowych, zawdzięcza swemu ojcu, który podczas pobytu w więzieniu, poprzysiągł sobie, że wywiezie rodzinę do USA.
Paullina ma okazję zwiedzić letni domek we wsi Szepielewo, w którym spędzała swe każde dziecięce wakacje.
Przywołuje to przyjemne wspomnienia.
Ona i Jura odwiedzają również część starych znajomych.
Spotykają się z ich szarą codziennością i niejednokrotnie biedą.
Mają jednak również doświadczyć rosyjskiej serdeczności i gościnności.
Przypomnieć sobie jak smakują tradycyjne potrawy ich kraju pochodzenia. Paullina również smakom swego dzieciństwa poświęca dużo uwagi).
Słuchają również rosyjskich piosenek, często w wykonaniu swoich znajomych.
Kobieta odkrywa, że choć całe życie starała się stać Amerykanką, jej dusza jest rosyjska.
Najbardziej smakują jej rosyjskie potrawy, najbardziej wzruszają rosyjskie piosenki.
Również historia jej ojczyzny jest dla Niej bardzo ważna.
To właśnie wątki historyczne odgrywają niezwykle istotną rolę w jej twórczości.
Podczas swego pobytu w Saint Petersburgu, Paullina Simons miała okazję być obecna podczas uroczystego pogrzebu członków dynastii Romanowów.
Dzięki opisowi tego doniosłego wydarzenia, zainteresowała mnie historią słynnej carskiej rodziny.
Zapewne za jakiś czas, sięgnę po literaturę dotyczącą tego tematu.
Całość opowieści zawartej w „Sześć dni w Leningradzie”, skłoniła mnie do zadania sobie pytań:
Gdybym wyemigrowała, czy byłoby coś co kojarzyłoby mi się z Polską?
Czy byłaby to potrawa, piosenka, a może zapach?
Czy podobnie jak Pani Simons starałabym się na siłę stać podobna do otaczających mnie ludzi, wtopić w otoczenie?
Co starałabym się pamiętać, a o czym usiłowałabym zapomnieć?
To są pytania, które nosi w sobie każdy z Nas.
I każdy z Nas ma na nie indywidualne odpowiedzi.
Na pewno sięgnę(i to już niedługo!) po inne pozycje autorstwa Paulliny Simons.
Skoro opowieść o krótkiej podróży, potrafiła mnie wzruszyć i zmusić do refleksji, sądzę że inne książki wywołają u mnie równie wiele emocji.

#czytamwdomu

Komentarze