Michał Majchrzak "W ciszy i w ciemności"

 Okładka książki W ciszy i w ciemności
Nigdy nie rezygnuj ze swoich marzeń, bez względu na to, jak nierealne się wydają.
Wyobraź sobie, że ograniczenia ciała nie pozwalają ci na to, o czym marzysz. W przedszkolu, w szkole, na studiach masz ograniczone możliwości wchodzenia w relacje z ludźmi, a twoje dorosłe życie towarzyskie i zawodowe jest pełne ustępstw, na jakie musisz iść, aby normalnie funkcjonować… Uff, na szczęście mnie to nie dotyczy, możesz powiedzieć.
Ale dotyczy wielu osób z niepełnosprawnościami, którzy, jak każdy, chcą żyć po swojemu, w pełni korzystając z dobrodziejstw współczesnego świata. Bohater książki, Michał, opisuje swoje życie jako osoba głuchoniewidoma, u której stwierdzono Zespół Ushera. Michał od dziecka ma głęboki niedosłuch, na dodatek powoli, lecz nieubłaganie, traci wzrok. Wspomina trudny czas swojego dorastania, dzieli się przemyśleniami i emocjami, opisuje swoją miłość do sportu i to, co dzięki niemu osiągnął. Jego niezwykła opowieść pełna jest wiary w lepsze jutro i walki o każdy dzień – w myśl zasady, że „chcieć znaczy móc”.

źródło opisu lubimyczytac.pl

źródło okładki: lubimyczytac.pl


Moja opinia:


 Osoby, które czytają tego bloga, już jakiś czas, zapewne orientują się, że jestem osobą niepełnosprawną.
Jako taka właśnie osoba lubię poznawać losy innych ludzi dotkniętych szeroko rozumianymi dysfunkcjami.
Mogę przekonać się wtedy jak radzą sobie z ograniczeniami.
Czasami jest to przyznam bardzo motywujące.
 
Książką „W ciszy i w ciemności” zainteresowałam się, ponieważ w życiu miałam dość mało kontaktu z osobami mającymi problem z słuchem bądź wzrokiem.
Osobę z pierwszym rodzajem niepełnosprawności poznałam jedną, z drugim: 2-3…
 
Muszę się też przyznać, że o istnieniu Zespołu Ushera, nie wiedziałam wcale…a jest to jedna z najczęstszych przyczyn głuchoślepoty….

Tak więc, przejrzawszy opinie dotyczące autobiografii Michała Majchrzaka, zakupiłam tę książkę i zabrałam się do lektury…
Jakie wywarła na mnie wrażenie? Czy zmieniła coś w moim postrzeganiu rzeczywistości?
Zapraszam do zapoznania się z moją opinią…

 

Główny bohater a za razem autor „W ciszy i w ciemności” miał szczęśliwe dzieciństwo, choć musiał się liczyć z trudnościami.
Wynikały one z problemów ze słuchem…
Autor opisuje swoje dzieciństwo, czasy szkolne, dojrzewanie, problemy z samoakceptacją…
Robi to z niesamowitą wręcz szczerością. I bardzo dobrze!
Następnie czytamy o studiach autora, o radzeniu sobie z ograniczeniami.
O pogorszeniu stanu zdrowia i problemami ze wzrokiem.
Dowiadujemy się, ile czasu, pracy i samozaparcia, kosztowało Go ukończenie edukacji.
Autor przedstawia czytelnikowi, problemy na rynku pracy, z którymi styka się osoba niepełnosprawna.
Opowiada również o swoich pasjach związanych ze sportem…
Wiele osób zupełnie zdrowych, nie byłoby w stanie, osiągnąć takich sukcesów co Pan Michał.
A sposób w jaki opisywał odwiedzane przez siebie miejsca(szczególnie Nowy Jork) sprawia, że sam chcesz je odwiedzić!
W książce brakuje opisu nawiązywania relacji damsko-męskich, bo jak sam autor zauważył, nie był jeszcze gotowy do podejmowania tego tematu.
 
W swej biografii, zawarł również część będącą „poradnikiem” dla osób sprawnych, jak postępować wobec osób z dysfunkcjami słuchu i wzroku.
Moim zdaniem bardzo ważny jest taki swoisty „instruktaż”, gdyż może on pomóc wielu osobom w oswojeniu lęku przed kontaktem z osobami niepełnosprawnymi.
Część ta koreluje dość dobrze z tekstem, który zamieściłam kiedyś na blogu, a mianowicie: „>>Duże dziecko<<, czyli jak nie traktować osoby na wózku”.
 
Na koniec, autor ma parę rad dla niepełnosprawnych.
Najważniejszą z nich, wydaje się być ostatnia, a mianowicie- „Musisz być w życiu uparty”. To prawda! Czasem bez uporu nie sposób niczego osiągnąć…

Zadziwiające dla mnie było, że choć zmagam się z zupełnie innym rodzajem niepełnosprawności, wielokrotnie napotykam na podobne, bądź wręcz takie same problemy , co Pan Michał…


Kończąc moją wypowiedź, chciałabym poruszyć jeszcze jedną kwestię, która przykuła moją uwagę…
Gdy sprawdzałam opinie o tej książce na różnych stronach internetowych(blogach, serwisach książkowych, itd.) uderzyła mnie, wręcz, jedna rzecz.
Ludzie zarzucają książce błędy stylistyczne, interpunkcyjne. Często piszą, że rozumieją problemy autora ze słuchem, ale od tego jest korekta wydawnicza by błędy poprawić.
Spójrzmy jednak na to nieco inaczej…
Michał Majchrzak sam podkreśla, iż nauczenie się polskiego, jest dla osoby niedosłyszącej, niczym nauczenie się języka obcego. A czy wszyscy mówimy i piszemy bezbłędnie po angielsku?
Co do wydawniczych poprawek… Moim zdaniem, oczywiście, można przerobić stylistycznie, interpunkcyjnie i jak tylko chcemy, dowolny tekst.
Jednak, czy wtedy jest to ten sam tekst?
W mojej opinii, nie do końca…

Książkę polecam gorąco każdemu, kto chce poznać, choć trochę bliżej świat osób głuchoniewidomych. 

Kliknij, aby przeczytać również:

"Duże dziecko", czyli jak nie traktować osoby na wózku

Komentarze