Historia pewnej terapii cz. 2

Pamiętacie moje przygody z fizjoterapeutą? Kliknijcie tutaj




Dziś po ośmiu(tak, dobrze widzicie) miesiącach odebrałam rachunki.

Zostały one co prawda wysłane na nazwisko mojego ojca, którego ów wybitny  specjalista nigdy nie poznał, ale jednak… Inne dokumenty przekazywał też swojemu koledze, a nie mnie bezpośrednio...Ja bowiem dla tego „terapeuty” nie istnieję, co dał mi do zrozumienia w ostatniej rozmowie i pokazywał mi to na każdym kroku. Nie wiem zatem po co jego kolega pytał, czy nie wznowiłabym współpracy z tym człowiekiem(niestety, to nie żart!)
Cieszę się, że ta sprawa kończy się pozytywnie przynajmniej jeśli chodzi o rozliczenia.
To jak zostałam potraktowana jako człowiek i pacjent… no cóż wszyscy wiemy…
Przeproszona nigdy nie zostałam i nie zostanę zapewne. Poza tym, po takim czasie nie miałoby to dla mnie żadnej wartości.
Ta sytuacja pokazuje z jak przewrażliwionym na swoim punkcie człowiekiem miałam do czynienia.
Jedna z osób po przeczytaniu poprzedniego tekstu napisała mi Hej Agata, przeczytałam Twój wpis na blogu związany z fizjoterapeutą, który był zaprzeczeniem kogoś, kto taki zawód powinien wykonywać…. Ty naprawdę zachowałaś się SUPER i pokazałaś jemu coś, czego on i tak nie zrozumiał…”
Zgadzam się w zupełności i dziękuję autorce za te słowa.


Jedno jest pewne- nie polecę nikomu wizyty w gabinecie, w którym przyjmuje ten fizjoterapeuta….
Pisałam Wam, że zastanawiam się jak uniknąć takiej sytuacji w przyszłości. Oto kilka moich przemyśleń.

Koncepcją bardzo często stosowaną u pacjentów z dysfunkcjami neurologicznymi jest PNF(Kliknij po opis metody).
Prowadzący często proponują przejście z pacjentem na „TY”, bo ułatwia to komunikację, w tym wydawanie poleceń(np. „Podnieś rękę”)
Uważam, że jednak zbytnie skrócenie dystansu, może spowodować, że niektórzy(i oczywiście nie wszyscy) mogą zapomnieć o swojej roli. A komendy można podawać w formie bezokolicznika.
Ja postanowiłam, że jeśli kiedyś będę miała nowego prowadzącego, przez pierwsze 3-6 miesięcy, zanim kogoś dobrze nie poznam, wolę formę oficjalną.

Warto też popytać znajomych(i nie tylko) o opinię o danej osobie.

Co do rachunków. Aby uniknąć sytuacji, takich jaka spotkała mnie, można prosić po każdym zabiegu o paragony(jeśli w gabinecie jest kasa fiskalna). Jeśli jej nie ma, można zrobić listę, gdzie wpisujecie wspólnie z prowadzącym datę zabiegu i zapłaconą kwotę. Zawsze lepszy taki dowód niż żaden.
Można również umówić się na płatność przelewem(choć nie wszyscy akceptują tę formę).

Mam jednak nadzieję, że nie spotka Was nigdy taka sytuacja

Sprawa jest zakończona, ale niesmak pozostanie….

Komentarze