Historia pewnej terapii

Dziś postanowiłam podzielić się z Wami pewną historią z mojego życia.

Jestem osobą niepełnosprawną, poruszającą się na wózku inwalidzkim. Od wielu lat korzystam z fizjoterapii w formie wizyt domowych. Przez ten czas zdarzyło mi się poznać dużą ilość fizjoterapeutów. Jedni byli lepiej wyszkoleni, inni gorzej. Część była bardziej zaangażowana, część mniej. Wiadomo-jak w każdym zawodzie, różni są ludzie. Zawsze staram się być pozytywnie nastawiona do terapii i zakładać, że mi ona pomoże. W przeciwnym razie, nie ma sensu nawet rozpoczynać leczenia.

Potrzebuję stałych zabiegów, więc najczęściej przyjeżdża do mnie dwóch terapeutów, na zmianę.

Na początku tego roku rozpoczęłam pracę z nowym rehabilitantem(dołączył On do prowadzącego, z którym pracowałam 2 lata). Początki były bardzo dobre. Terapia była dokładnie taka jak chciałam. Bardzo doceniałam pracę i starania tego człowieka. Jednak po 5-6 tygodniach sytuacja uległa zmianie… Drastycznie spadł poziom wykonywanych zabiegów, prowadzący zaczął być opryskliwy, złościł się, bądź w ogóle do mnie nie odzywał. Byłam tą sytuacją zdziwiona i mocno zaniepokojona. Po jakimś czasie, postanowiłam z Nim porozmawiać o jego zachowaniu. Fizjoterapeuta wysłuchał moich racji, przeprosił, obiecał poprawę. I faktycznie sytuacja wróciła do normy, lecz niestety, nie na długo. Potem znów poziom terapii spadł, a On często był wulgarny(przeklinał) i agresywny. W sumie nigdy nie wiedziałam, jaki humor będzie miał podczas kolejnej wizyty. Z czasem starałam się jak najmniej odzywać, by nie narażać się na wybuchy złości, których zwyczajnie się bałam….

Można pomyśleć, że zwyczajnie mogłam mu nie odpowiadać, jako pacjent bądź osoba. Nie jestem, bowiem zupą pomidorową, aby każdy mnie lubił. Jednak uważam, że wtedy powinien sam zakończyć ze mną współpracę, gdyż prowadzenie zajęć z klientem, którego z trudem się toleruje, jest szkodliwe dla samego terapeuty.

Podczas jednego z naszych ostatnich spotkań kazał mi wykonać ćwiczenie, które spowodowało ogromny ból kręgosłupa. Po tygodniu, gdy zwróciłam Mu na to uwagę, stwierdził, iż bardzo mu przykro, że mnie boli…Niestety, gdy to mówił to się śmiał. Potem twierdził, że ja jestem temu winna, bo „ględziłam, że terapia jest za słaba”. Oczywiście wszystkie wypowiedzi były suto okraszone słownictwem nieparlamentarnym. Po rozmowie wykonał mi zabieg terapii manualnej, który był tak mocny i bolesny, że wręcz spotęgował moje dolegliwości.

Po kilku dniach, gdy moje negatywne emocje związane z ostatnią wizytą opadły, postanowiłam zadzwonić do Niego i podziękować za współpracę. Powiedziałam, że szczególnie dziękuję za ten pierwszy okres współpracy, który był bardzo dobry i jeśli Go czymś uraziłam, to szczerze przepraszam. Po tym musiałam wysłuchać serii złośliwości oraz stwierdzenia „Do nieusłyszenia kiedykolwiek”. Przykro było to słyszeć, szczególnie, że ja mu podziękowałam kulturalnie. Powiedziałam, że więcej narzucała się oczywiście nie będę.

Obiecał mi jednak, że przekaże rachunki za terapię, przez swojego kolegę(za terapię płaciłam gotówką- sporo biorąc pod uwagę, jakość usług).  Po kilku miesiącach otrzymałam rachunek zaniżony o połowę(wątpię by była to pomyłka), oddałam go do korekty. Czekam już dość długo, ale wierzę, że w końcu faktura na odpowiednią kwotę trafi w me ręce.

Niestety, nie wiem, jak zabezpieczyć się przed podobną sytuacją na przyszłość.

Sądzę, że dla tak wulgarnych i agresywnych osób jak Pan, którego dotyczy moja wypowiedź, nie powinno być miejsca w zawodach medycznych. Jednak jak na razie nie ma sposobu weryfikacji podobnych osób.

Tacy ludzie psują opinię innym terapeutom, którzy są naprawdę oddani swojemu zawodowi i życzliwi wobec pacjenta. Sama znam wielu dobrych rehabilitantów(z jednym pracuję obecnie).

Mam, więc nadzieję, że ów Pan jest niechlubnym wyjątkiem i większość osób zajmujących się naszym zdrowiem to ludzie z powołaniem i pozytywnym podejściem do klienta.

Życzę Wam(i sobie oczywiście również) -Trafiania pod opiekę tylko dobrych, pomocnych fizjoterapeutów.

Część II:kliknjcie tutaj

Komentarze