Robert Rient "Świadek"

 


"Świadek" to opowieść non-fiction o ucieczce ze szczególnego więzienia - więzienia dla mózgu. Autor, urodzony w rodzinie Świadków Jehowy, opowiada o podwójnym wykluczeniu: najpierw o społecznym wykluczeniu chłopca z "kociej wiary" w Polsce lat 90. Potem - o wykluczeniu z własnej grupy wyznaniowej i rodziny. Umiłowanie literatury, eksperymenty z ciałem, przyjaźń, seks - sprawiają, że w oczach innych Świadków, a przede wszystkim we własnych, staje się trędowatym. Takiemu nie podaje się ręki. "Świadek" przybliża hermetyczną wspólnotę Świadków Jehowy. Jest jednocześnie przewodnikiem po ich prawdach, które główny bohater Łukasz powoli odrzuca.
Ta książka jest świadectwem, jakiego w Polsce jeszcze nie było..

źródło opisu: opis wydawcy
źródło okładki: LubimyCzytac.pl

Moja opinia:

Książek poruszających tematykę różnych odłamów religijnych, jest na rynku wydawniczym bardzo wiele.
„Świadek” ukazuje nam hermetyczne środowisko Świadków Jehowy.
Każdy z nas miał z nimi styczność, jednak czy tak naprawdę są nam znani?
Jakie wrażenie wywarła na mnie relacja byłego członka tej społeczności?
Zapraszam do zapoznania się z moją opinią….
 
„Autoreportaż”, napisany przez Roberta Rienta jest połączeniem reportażu przedstawiającego hermetyczny świat tej grupy wyznaniowej z elementami autobiograficznymi.
Debiutancka powieść autora pod tytułem „Chodziło o miłość”, jak niektórzy z Was pamiętają, średnio przypadła mi do gustu.
Czy w przypadku publikacji o dużo ciekawszej tematyce, moje zdanie na temat prozy Pana Roberta uległo zmianie?
 
Łukasz Zamilski, główny bohater książki, dorastał w latach 80-tych oraz 90-tych XX wieku w małej miejscowości.
Autor opisuje na tym etapie, zwyczaje swojej rodziny i członków zboru wyznaniowego.
Niestety, czytelnik otrzymuje tutaj dosyć niespójne i niekonkretne informacje dotyczące zasad działania tej grupy.
Odniosłam wrażenie, iż autor nie chciał bądź nie mógł, z jakiś względów powiedzieć więcej.
Następnie dostajemy opis lat nastoletnich Łukasza, mocno naznaczonych przez wiarę.
Jak fakt przynależności do tej grupy religijnej wpłynął na edukację chłopaka?
 
Gdy jako młody mężczyzna, rozpoczyna studia, dosyć daleko od domu rodzinnego, zmieniają się również jego poglądy na świat.
Odkrywa on nocne studenckie życie-imprezy, narkotyki, alkohol, spotkania mniej lub bardziej romantyczne.
Poznaje również własną seksualność i próbuje się z nią pogodzić.  
„Takie życie prowadzi większość studentów”-powiecie.
Owszem, lecz u autora, miałam wrażenie, że łączyło się to z ogromnymi kryzysami psychicznymi.
Zdziwiłam się wręcz, że ktoś z takimi problemami, został trenerem umiejętności interpersonalnych, jak również pracował z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie.
 
Książka pisana jest jakby w trzech, przeplatających się częściach, częściowo pisana jest przez Łukasza-tu mamy głównie wspomnienia autora, częściowo dotyczy Świadków-tu następują dosyć pobieżne i niezbyt wiele wyjaśniające opisy zasad zboru, częściowo bohaterem jest Robert- czy jest osoba, którą bohater stał się po przemianie duchowej? Którą chciałby być? Tego czytelnik się nie dowiaduje…
Autor stwierdza jedynie, że Łukasz nie żyje…
„Terapeutka szukała w tym rozdwojenia jaźni, rozdarcia, braku samoakceptacji, traumy…”(s.175)
Jakie zmiany  zachodzą w Łukaszu?
Kim jest Robert?
Tego (być może) dowiecie się, czytając „Świadka”….
 
W mojej ocenie książka pełna chaosu.
Nie wiem, czy był to celowy zabieg, czy taki jest właśnie autor…
Byłaby przystępniejsza w odbiorze, gdyby wszystkie części(Łukasz, Robert, Świadkowie) następowały po sobie, nie były tak przemieszane.
Dodatkowo wiele w tym tekście niedomówień odnośnie środowiska, z którego wywodzi się Łukasz.
Na przykład podane zostają nam pytania, zadawane podczas „egzaminów z wiary” (s.29-30), pochodzące z książki „Zorganizowani do pełnienia naszej służby”(1990), lecz autor nie udziela na nie choćby szczątkowych odpowiedzi.
Można wyjść z założenia, że wszystko można obecnie znaleźć w sieci, jednak ja uważam, że jeżeli ktoś już bierze się za pisanie na jakiś temat należy zrobić to bardziej dogłębnie.
A jeśli, z jakichkolwiek względów nie można tego zrobić, to po co zaczynać jakiś temat?
Może byłoby wówczas lepiej, aby książka ukazała się pod nazwiskiem innego autora, jako relacja anonimowej osoby?
Cóż to tylko moje indywidualne wrażenia i opinie, niemające na celu, w żaden sposób urażenia, choćby w najmniejszym stopniu, autora omawianej publikacji.
 
Jako książkę o podobnej tematyce, jednak dużo lepiej napisaną i podającą dużo więcej konkretów, uważam autobiografię Tary Westover „Uwolniona”.
 
Co do książek Pana Rienta, mam jeszcze jedną(„Duchy Jeremiego”) na półce i zapewne ją przeczytam, lecz po kolejne nie sięgnę.
W obydwu dotąd przeczytanych, męczył mnie toporny styl pisania.
Jest to sporym zaskoczeniem(przynajmniej dla mnie), gdyż autor pracował ponoć jako dziennikarz…
 
 Kliknij, aby przeczytać również:

Komentarze