Robert Rient "Duchy Jeremiego"

 

Tego głosu dziecka, mówiącego o Zagładzie, nie da się już zapomnieć. Przejmująca powieść o odkrywaniu własnej tożsamości i mierzeniu się ze stratą.
Robert Rient – autor głośnego „Świadka” – powraca z niezwykłą powieścią.
Jeremi, nadwrażliwy dwunastolatek, jest połączony szczególną więzią z wychowującą go samotnie matką. Gdy ta zaczyna chorować na raka, przeprowadzają się na wieś do dziadka sybiraka. Dla Jeremiego rozpoczyna się okres pełen wtajemniczeń. Pierwsze intymne doświadczenia, eksperymenty z narkotykami. A przede wszystkim konfrontacja z trudną historią rodziny.
"Duchy Jeremiego" to portret rodziny uwikłanej w historię Zagłady, ale przede wszystkim kameralna, intymna opowieść o chłopcu doświadczającym jednego z najtrudniejszych momentów w życiu każdego człowieka.
Powieść o duchach, które nie pozwalają zasnąć. O tym, że przeszłość jest zamieszkana i ma moc przywoływania zmarłych. O spotkaniu z przodkami i życiu, z którego znika pamięć oraz przyszłość. Pozbawiona fałszywych tonów, bolesna i zatrzymująca na długo historia, którą Robert Rient dowodzi, że jest jednym z najodważniejszych i najciekawszych pisarzy młodego pokolenia.

źródło opisu: opis wydawcy
źródło okładki: LubimyCzytac.pl

Moja opinia:

Jak wiecie, poprzednie książki autorstwa Roberta Rienta, które czytałam, niezbyt przypadły mi do gustu.
Czy tak samo jest w przypadku, ostatniej powieści tego twórcy, jaką posiadam w swojej biblioteczce?
Zapraszam do zapoznania się z moją opinią na temat „Duchów Jeremiego”…
 
Głównym bohaterem utworu jest, jak łatwo się domyśleć Jeremi.
To (młodszy) nastolatek, uczeń szkoły podstawowej.
Chłopiec jest wychowywany jedynie przez mamę, z którą jest bardzo zżyty.
Niestety, kobieta od pewnego czasu poważnie choruje.
Nie informuje, co prawda, syna o swoim stanie zdrowia, jednak ten domyśla się diagnozy… Mama ma raka…
Rodzina zaczyna mieć problemy finansowe, przez co muszą wyprowadzić się na wieś.
Zamieszkują w domu dziadka Jeremiego, starszego, dosyć specyficznego mężczyzny.
Tam też chłopiec poznaje rodzinną tajemnicę i odkrywa kim jest..
Czego takiego się dowiedział?
Chłopak musi dojeżdżać do szkoły, ma ograniczony kontakt z rówieśnikami, zaczyna mieć problemy z nauką.
Jest to zupełnie zrozumiałe, zważywszy na sytuację, w której się znalazł…
Aby pomóc matce finansowo zaczyna dilować, sam też nie stroni od palenia papierosów, trawy…
Na domiar złego okazuje się, że dziadek, do którego chłopiec dosyć mocno się przywiązuje również jest chory.
Co dolega starszemu panu?
W niedługim czasie mama Jeremiego umiera…
Chłopiec zamyka się w sobie, zaczyna widzieć duchy i z nimi rozmawiać…
Czy jest to wynik przeżytych traum, czy palenia trawy?
Do tego bohater wchodzi w pierwszą relację z dziewczyną…
Do czego to wszystko go doprowadzi?
Tego dowiecie się, sięgając po „Duchy Jeremiego”…
 
Moim zdaniem powieść jest „przeładowana” nieszczęściem…
Jak na jedno dziecko(tak, Jeremi to wciąż dziecko), to zdecydowanie zbyt wiele…
Można by jego problemami obdzielić kilku bohaterów(starszych od niego) i o każdym napisać osobną książkę…
Każdy, jak sądzę, znajdzie wśród trudności tego chłopaka, coś co przeżył osobiście.
Dlatego, przestrzegam, że przeczytanie tej książki, może przywoływać bolesne wspomnienia i otwierać stare rany.
Dodatkowo uwagę zwraca bardzo wulgarny język.
Być może autor chciał przez to osiągnąć efekt „młodzieżowości”.
Literatura piękna, do której to kategorii, zaliczana jest omawiana powieść, zdecydowanie nie kojarzy mi się z tego typu słownictwem…
 
Podsumowując „Duchy Jeremiego” to zapewne jedna z cięższych gatunkowo książek, z jakimi w ostatnich latach(!) zdarzyło mi się zetknąć…
Nie jest zła, zdecydowanie najlepsza z książek Pana Rienta, jaką czytałam…
Jednak nie mam ochoty na więcej jego twórczości… 

Komentarze