Kliknij poniżej, aby przeczytać opinię o wcześniejszych przygodach Juliana i Josephine:
Królestwo nędzników, druga część trylogii Kres wieczności Paulliny Simons, opisuje dalszy ciąg perypetii związanych z uczuciem Juliana i Josephine, rozwijającym się w różnych okresach czasu.
Julian już raz zawiódł Josephine. Lecz mimo ogromnego niebezpieczeństwa oraz przeciwieństw losu, chce dokonać niemożliwego i jeszcze raz spróbuje ocalić kobietę, którą kocha. To historia miłosna niepodobna do innych. Przeklęci kochankowie wyruszają w niewiarygodną podróż w czasie i przestrzeni.
Na kartach historii, wśród piękna, smakując rozkosz, gdy krew się leje strumieniami, a zdrady są na porządku dziennym, napotykają śmiertelnych wrogów i niezliczone niebezpieczeństwa. Zawsze kiedy igrają ze śmiercią i ją zwodzą, dokonują niewyobrażalnych poświęceń i konfrontują się z najsurowszym ze wszystkich panów – z przeznaczeniem.
Ty i ja mamy szansę na prawdziwe życie... Ono gdzieś na nas czeka.źródło okładki: LubimyCzytac.pl
Cóż, muszę przyznać, że nieczęsto zdarza mi się. Aby czytać jedną książkę przez parę miesięcy.
Jak zapewne część z Was pamięta, pierwsza część przygód Julianna i Josephine bardzo mi się podobała.
Co zatem spowodowało, że kontynuację opowieści o ich losach czytałam tak długo?
Zapraszam do zapoznania się z moją opinią…
Dzięki temu, czytelnik może poznać oraz nawet zainteresować się historią Anglii.
Nasz bohater, bowiem pojawia się Londynie, na przestrzeni kilku wieków.
Pozwala to, czytającemu na zapoznanie się kulturą angielską i zmianami, jakie w niej zachodziły.
Kiedy ukochany Mii, „wraca do rzeczywistości” zawsze odchorowuje w różny sposób swoją ostatnią podróż i przygotowuje się do kolejnej.
Praktycznie żyje tylko myślą o kolejnej wędrówce w przeszłość i spotkaniu z ukochaną.
Przez takie zachowanie traci bezpowrotnie jedną z najważniejszych osób w swoim życiu.
Kogo i w jakich okolicznościach?
Za każdym razem, wydaje mu się też, że jest lepiej przygotowanym i tym razem osiągnie cel.
Jego „wizyty w przeszłości” mają jednak jeden określony schemat.
Julian odnajduje swą wybrankę, ona choć czasami oporna, w końcu się w nim zakochuje, lecz śmierć ich rozdziela…
I tak za każdym razem, dosłownie!
Również powtarzalny jest fakt, że dziewczyna zawsze ma imię na literę M, a jej matka na A.
Mogę Wam nawet zdradzić, że w jednym z wcieleń, niedoszła teściowa naszego bohatera, jest moją imienniczką 😊
O tym, przekonam się, jeśli sięgnę po kolejną część.
Przyznam szczerze, że czytałam tą książkę tak długo, bo mnie nudziła…
Wynajdywałam zatem mnóstwo powodów, aby jej nie czytać.
Czy polecam tę lekturę?
Tak, dla miłośników historii i twórczości Paulliny Simons
Czy sięgnę po kontynuację cyklu „Kres wieczności”?
Tak, bo zawsze kończę to, co zaczynam….
Komentarze
Prześlij komentarz