Taylor Jenkins Reid "Na zawsze, ale z przerwą"

 


Debiutancka powieść autorki bestsellerowych „Daisy Jones & The Six” i „Siedmiu mężów Evelyn Hugo”.
Elsie Porter to dwudziestokilkulatka, której życie składa się z monotonii, przewidywalności i pizzy z ulubionej knajpki Georgie’s Pizza. Kiedy w deszczowy pierwszy dzień nowego roku Elsie wpada odebrać swoje zamówienie, nie spodziewa się, że to właśnie teraz, w żółtych kaloszach i z mokrymi od deszczu włosami, pozna miłość swojego życia. Szybko staje się oczywiste, że Ben i Elsie byli sobie po prostu przeznaczeni.
Uczucie rozwija się błyskawicznie i para, którą w styczniowe popołudnie połączyło gorące uczucie, już w maju przysięga sobie miłość i wierność na zawsze. Kilka dni później mężczyzna ginie w tragicznym wypadku, a świat Elsie rozbija się na milion kawałków i wydaje się, że nic już nie zdoła go po-sklejać.
Taylor Jenkins Reid z delikatnością i wyczuciem pisze o rozpaczy i bólu po utracie ukochanej osoby, zgłębiając trudny i czasochłonny proces przepracowywania żałoby i wracania do życia na nowo.
Przygotujcie karton chusteczek. Przy tej historii nie można nie płakać.

źródło opisu: Wydawnictwo Czwarta Strona
źródło okładki: www. Empik,com

Moja opinia:


Każdy z nas ponosi w swoim życiu straty. Jedni mają ich mniej, inni więcej.
Niektóre są bardziej bolesne od innych.
Jednak straty są w życiu nieuniknione…
Czasami po prostu nie sposób się na nie przygotować….
Jedna z moich ulubionych, ostatnimi czasy, autorek, podejmuje w swojej debiutanckiej powieści, właśnie ten trudny temat, temat straty…
 
Zapraszam do zapoznania się z moją opinią, dotyczącą powieści Taylor Jenkins Reid „Na zawsze, ale z przerwą”….
 
Elsie jest młodą kobietą, czytelniczki i czytelnicy książki, której jest główną bohaterką, poznają ją w najtragiczniejszym dniu jej życia…. W dniu, kiedy zostaje wdową….
 
Na początku dziewczyna nie wierzy w to co się stało…
Ma przy sobie przyjaciółkę, Anę, próbującą ją wesprzeć i pomóc pozałatwiać wszelkie formalności.
Zrozpaczona kobieta spotyka w szpitalu swoją teściową -Susan.
To nie jest tak, że te dwie najbliższe zmarłemu osoby się nie lubią, one się nigdy nie poznały.
Ba, matka Bena nigdy nie słyszała o istnieniu Elsie!
To też trudno się dziwić, że mama opłakująca syna, nie przyjmuje do wiadomości, że ktoś inny chce decydować o sprawach związanych z pogrzebem.
Na początku relacja Susan i Elsie przypomina stereotypowy kontakt „teściowa -synowa”. Nie lubią się, i o większość rzeczy kłócą…
Susan uważa, że znała swego syna lepiej… Poniekąd ma rację… Elsie znała go zaledwie 6 m-cy, a jego żoną była krótkie 9 dni…
Młoda wdowa sądzi, że będzie mieć kontakt z teściową, jedynie do dnia pogrzebu.
Czy ma rację?
 
                                                         *******
 
 
Konstrukcja powieści, pozwala nam poznać, życie Elsie, przed tragedią, która ją spotała.
Dowiadujemy się, jak trudne ma relacje rodzinne…
Poznajemy szczegóły jej związku z Benem i przyjaźni z Aną…
W książce przeplatają się bowiem, rozdziały opisujące teraźniejszość z tymi ukazującymi przeszłość…
 
                                                        *******
 
 
Pewnego dnia, ktoś puka do drzwi mieszkanie Elsie.
Osoba ta bardzo dobrze ją rozumie. Wszak ma za sobą podobne doświadczenia.
Bardzo chce też pomóc dziewczynie uporać się ze stratą.
Niespodziewany gość sprawi, że kobieta na nowo odnajdzie sens życia.
Gdy otwiera drzwi, widzi w nich…
No właśnie, kogo?
I w jaki sposób ten ktoś jej pomoże?
 
O tym przekonacie się czytając debiutancką powieść Taylor Jenkins Reid.
Powieść, w moim odczuciu najsłabszą ze wszystkich tej autorki, jakie do tej pory przeczytałam(przede mną jedynie „Daisy Jones & The Six”).
 
Na okładce czytamy radę dla czytelnika: „Przygotujcie karton chusteczek. Przy tej historii nie można nie płakać”.
 
Nie potrzebowałam, ani kartonu, ani choćby jednej sztuki… nie płakałam….


Komentarze