John Grisham "Kancelaria"


Finley i Figg to mała, troche szemrana kancelaria prawna, której dwaj wspólnicy walcza o przetrwanie, łapiac kazde zlecenie: głównie rozwody i drobne sprawy o odszkodowania. Z pewnoscia nie jest to miejsce dla ambitnego absolwenta prawa jak David Zinc, który z dnia na dzien postanowił zrezygnowac z pracy w najwiekszej firmie prawnej w Chicago. Tak sie jednak składa, ze własnie teraz moze sie bardzo przydac Finleyowi i Figgowi, którzy ostrza sobie zeby na proces o gigantyczne odszkodowanie przeciwko firmie farmaceutycznej.


źródło opisu: https://literia.pl/kancelaria-3656

źródło okładki: https://literia.pl/kancelaria-3656


Moja opinia:
Wreszcie udało mi się przeczytać książkę! 

Ze względu na rozgrywki US Open, które odbywały się na początku miesiąca, nie miałam, niestety, ani czasu, ani zbytnio ochoty na czytanie. 
Wybrałam kibicowanie tenisistom. Pozwólcie, że nie skomentuję występu naszych reprezentantów w singlu, ani zachowania Sereny Williams podczas kobiecego finału… Szkoda czasu, energii, i miejsca na blogu…

Wróćmy zatem do książek…
Przeczytałam „Kancelarię”, autorstwa, mistrza thrillera prawniczego-Johna Grishama.
Środowisko prawników(szczególnie amerykańskich) jest tematem wielu powieści, filmów i seriali.
Jest ono bowiem bardzo tajemnicze i uznawane za wyjątkowo elitarne i hermetyczne.
Bohaterem „Kancelarii” jest 31-letni, prawnik korporacyjny, David Zinc. Jest on szeregowym pracownikiem jednej z największych kancelarii w Chicago. Zarabia bardzo dobrze, pracuje jednak po kilkanaście godzin dziennie, może zapomnieć o wolnych weekendach, czasie spędzanym z rodziną.
No właśnie- rodzina. David z małżonką marzą o dziecku, ale nie mają czasu zrealizować tego marzenia, gdyż praktycznie się nie widują. Życiem Zinca jest praca. Ale co to za życie? Żeby choć ta praca oprócz  bycia lukratywną, dawała satysfakcję… Cóż młody prawnik, co dzień zajmuje się wysokimi kontraktami międzynarodowymi, kontaktu z klientem nie ma.
Pewnego dnia ma dość- ucieka(dosłownie!) z pracy, upija się w barze i trafia do podrzędnej, zapyziałej,  kancelarii, którą prowadzą Oscar i Wally. David zamierza tam uczyć się „prawdziwego życia” i prawa. Chce pracować blisko ludzi. Pragnie by jego praca służyła społeczeństwu. Bardzo szlachetne. Jednak czy jego nowi współpracownicy są odpowiednimi nauczycielami? Ci faceci działają na granicy prawa- jeżdżą bez prawa jazdy, noszą broń, sypiają z klientkami…
Nigdy też, podobnie jak David Zinc, nie prowadzili żadnej sprawy sądowej.
Jednak teraz „porywają się z motyką na słońce”, chcą wytoczyć proces potentatowi z branży
farmaceutycznej. Stronę przeciwną reprezentuje, była kancelaria Davida. Gdy okazuje się, że to On musi poprowadzić sprawę, mężczyzna podejmuje wyzwanie. Jak wypadnie w konfrontacji z byłymi „kolegami”?
Prócz tego młody pracownik ma szansę reprezentować emigrantów. Prowadzi tak 2 kolejne sprawy.
Jak spodoba mu się praca dla „społeczeństwa”? Jak ułoży się jego współpraca z Oskarem i Wallym?
Przekonajcie się sami!

Jak dla mnie, bardzo dobrze napisane ostatnie 70-80 stron. Co do reszty treści, zgadzam się z wieloma opiniami, że można byłoby spokojnie ją skrócić o minimum połowę.
John Grisham ma specyficzny styl, który trzeba lubić. Ja właśnie staram się go polubić. 
Mam nadzieję, że kolejna lektura jego autorstwa, jeszcze bardziej mnie do tego zachęci…

Komentarze