Nora Roberts "Gra luster"


Lindsay Dunne zrealizowała swe marzenie – została tancerką. Nie wiedziała, że droga do sławy będzie tak ciernista, lecz ten karkołomny wysiłek się opłacił. Radość tańczenia na scenie, niemilknące oklaski – na to warto było czekać. Gdy w końcu musiała zrezygnować ze świateł ramp, zrozumiała, że do szczęścia brakuje jej tylko miłości. Nie miała pojęcia, że jej zdobycie wymagać będzie równie wielkich poświęceń...


źródło opisu: HarperCollins Polska, 2017
źródło okładki: www.lubimyczytac.pl


Moja opinia:

Lindsay Dunne spełniła marzenie… ale raczej swojej matki niż własne i została baletnicą. Teraz ma 25 lat a to już dość zaawansowany wiek dla artystki takiej jak ona. Postanowiła więc wrócić do rodzinnego miasteczka i założyć szkołę baletową. 
Pewnego dnia na jej zajęcia trafia wybitnie utalentowana nastolatka Ruth. Lindsay widzi w dziewczynie siebie z przed lat- talent, pracowitość, ale i ogromna strata z przeszłości. Co jeszcze łączy obie kobiety? Przystojny Seth-bardzo znany architekt. Dla Ruth jest stryjem, dla jej nauczycielki kimś bardzo ważnym, mającym szczególne miejsce w jej sercu.
Po jakimś czasie właścicielkę szkoły baletowej, odwiedza jej maestro-słynny Nikolai Davidov. Mistrz baletowy chce sprowadzić ją do Nowego Yorku, aby wystąpiła w jego najnowszym przedstawieniu. Rosyjski baletmistrz jest też żywo zainteresowany nauczaniem Ruth w swojej szkole. Jednak stryj, który opiekuje się dziewczyną, jest temu przeciwny. Najchętniej zatrzymałby obie kobiety przy sobie. Który z mężczyzn postawi na swoim?
Przekonajcie się same!
„Gra luster” to miła, damska lektura na leniwy weekend. Książkę czyta się dobrze, lecz nie wzbudza ona dużych emocji.
Zapewne sięgnę jednak po kontynuację, czyli „Taniec marzeń”.


Komentarze