Katarzyna Bonda "Sprawa Niny Frank"



Uwielbiana serialowa aktorka, Nina Frank, nie żyje. Jej ciało znaleziono w należącym do niej dworku, w sielskiej przygranicznej miejscowości Mielnik nad Bugiem. Znanej celebrytce, o czym wiedzą nieliczni, daleko do granej przez nią postaci szczęśliwej i dobrej zakonnicy Joanny. Jednak to właśnie ta rola przyniosła Ninie Frank pieniądze i sławę. Prawdę o pełnym skandali życiu aktorki, o dwuznacznej drodze do kariery, licznych kochankach i nałogach odkrywa psycholog policyjny Hubert Meyer, który przybywa na miejsce zbrodni. Czy poznanie sekretów Niny Frank i stworzenie profilu sprawcy pozwoli policji ująć mordercę? Jakie znaczenie ma to, że los aktorki został określony przez jedną z run?

 



źródło opisu: Muza S. A., 2016

źródło okładki: Muza S. A.,

Moja opinia

Przystojny, tajemniczy, inteligentny, nieco mroczny. Taki jest Hubert Meyer-bohater serii autorstwa Katarzyny Bondy. Hubert jest psychologiem policyjnym, właśnie rozwodzi się z żoną, lubi damskie towarzystwo, a jeszcze bardziej lubi swoją pracę. Kobiety szybko ulegają czarowi przystojnego profilera, chyba ja również mu uległam.

Któż z nas nie lubi ploteczek dotyczących gwiazd i gwiazdek muzyki i kina? Każdemu z nas zdarzało się czasem wertować kolorowe pisemko, w poszukiwaniu informacji, cóż robią kolejne "królowe" sceny i ekranu, prawda?
Nina Frank jest właśnie taką "królową". Gra w bardzo znanym serialu, ma bardzo dobry PR, wszyscy ją uwielbiają. Mieszka w uroczym, starym dworku nad Bugiem, jest postrzegana jako uosobienie dobra i serdeczności. Może to dlatego, że codziennie widzowie spotykają ją jako zakonnicę...
Pewnego dnia Nina zostaje brutalnie zamordowana. Wszystko wskazuje na motyw seksualny. Zagadkę jej śmierci ma rozwikłać Hubert Meyer. By tego dokonać musi gruntownie zbadać życie aktorki i środowisko w jakim przebywała. Kto zabił? Czy ta cudowna kobieta miała wrogów? Czy ktoś zabił z miłości, czy nienawiści? Aby się tego dowiedzieć policyjny profiler, musi ustalić kim naprawdę była Nina Frank... Zakonnicą czy diablicą?

To moja pierwsza "randka" z Hubertem Meyerem, ale zapewne nie ostatnia.

Komentarze